Historia aktualności Historia aktualności

100 lat niepodległości.

Leśnicy z Nadleśnictwa Kaczory upamiętnili 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

          W dniu 09 listopada 2018 roku Zastępca Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Pile Pan Sławomir Kmiecik z Nadleśniczym Nadleśnictwa Kaczory Panem Jackiem Zwierzyńskim wraz z pracownikami Nadleśnictwa Kaczory uczestniczyli w uroczystym odsłonięciu tablicy pamiątkowej w miejscu, w którym dnia 1 września 1939 roku w obronie polskich granic o godzinie 1:40 oddał życie kapral Piotr Konieczka. Tablica pamiątkowa ufundowana została przez Polskie Towarzystwo Leśne Oddział Nadnotecki. Nadleśnictwo Kaczory zadbało natomiast o sfinansowanie głazu, do którego zamontowano niniejszą tablicę, jak również odnowiło ogrodzenie miejsca pamięci narodowej. Podczas uroczystości przedstawiono między innymi kolejność zdarzeń z nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku odczytując wywiad z Edmundem Gniotem, który dnia 24 listopada 2004 roku przeprowadził ówczesny proboszcz parafii w Śmiłowie ks. Jerzy Ptach:

"....Piotr Konieczka przyszedł na świat 29 kwietnia 1901 roku w chłopskiej rodzinie we wsi Czarże nieopodal Chełmna. Był młodszy z dwojga braci. Ze względów zdrowotnych (cierpiał na rozedmę płuc) osiadł w Wielkopolsce, wpierw w Krostkowie, zaś parę lat po ślubie (w roku 1930) kupił trzy hektarowe gospodarstwo w Brodnej. Z żoną Heleną (z domu Gniot) miał dwóch synów: Zygfryda oraz chorowitego Romana. Z niewielkiego gospodarstwa ciężko było wyżyć. Nasz bohater starał się poprawić pozycję materialną rodziny poprzez podjęcie prac dodatkowych, między innymi codzienne rano wozem zaprzęgniętym w jedynego konia, Karego (którego również nazywał „Kary – bestia”), odwoził mleko z wiejskiej mleczarni w Brodnej do Kaczor na dworzec kolejowy oraz woził drewno z pobliskich lasów. Wiosną 1939 roku Konieczka został powołany do plutonu granicznego w stopniu kaprala. Gdy 15 sierpnia Niemcy zamykają przejścia graniczne, nikt nie ma już w Krajnach złudzeń co do agresji niemieckiej. Zamknięcie granic przez hitlerowców nie wróżyło nic dobrego. Możemy sobie tylko wyobrazić, co czuli polscy pogranicznicy w tych chwilach, gdy jako wysunięci przedstawiciele państwa polskiego skazani byli praktycznie na łaskę Niemców. Ich zadaniem nie było powstrzymanie dywizji Wehrmachtu, co byłoby zupełnym absurdem, lecz możliwie jak najdłuższe zabezpieczanie polskiego pogranicza od specjalnych niemieckich grup dywersyjnych bądź przemycających broń dla ludności niemieckiej na terenach Rzeczpospolitej. Minął wieczór, północ, a na placówce w Jeziorkach wciąż spokój... Polacy o godz. 1:20 usłyszeli głuchy wybuch pocisku artyleryjskiego. Był to znak dla specjalnej niemieckiej grupy dywersyjnej do ataku na posterunek w Jeziorkach. Placówka była usytuowana przy szosie prowadzącej do niemieckiej Piły. Mimo iż Polacy cały czas czujnie obserwowali „ziemię niczyją”, atak Niemców wspierany silnym ogniem karabinów maszynowych przygniótł obrońców, choć nie odciął ucieczki. Po około piętnastu minutach zaciętej walki obrońcy postanowili się wycofać. Na posterunku pozostał jedynie obsługujący kaem kapral Konieczka, przez dobre pięć minut skutecznie przygważdżając agresorów. Według badaczy historii Kapral Piotr Konieczka był pierwszym polskim żołnierzem, który zginął na terenie Wielkopolski podczas II Wojny Światowej. Dopiero jedna zabłąkana kula zraniła dzielnego kaprala, który osunął się na podłogę, choć jeszcze żył. Natychmiast do ciężko krwawiącego żołnierza podbiegli wściekli napastnicy, którzy bagnetami dobili rannego. O 1:40 było już po wszystkim. Śmierć kaprala nie poszła na marne – swoją postawą spowolnił niemieckie plany, a co najważniejsze, umożliwił bezpieczne wycofanie się reszty załogi posterunku w Jeziorkach. Nazajutrz niejaki Giersz, chłop z Jeziorek, na rozkaz Niemców na konnym wozie przywiózł do Śmiłowa, gdzie znajduje się kościół i cmentarz, zwłoki dwóch dorosłych mężczyzn – znanego już Wam kpr. Konieczki oraz bestialsko zabitego siekierą przez Niemców pochodzących z miejscowości Brodna strażnika granicznego Szczepana Ławniczaka. Oba ciała przykryte były służbowymi płaszczami. Gdy wóz stanął pod miejscowym kościołem, zebrał się (w bezpiecznej odległości od niemieckich żołnierzy) tłum wieśniaków. II Woja Światowa, która miała rozpocząć się 1 września 1939 roku na Westerplatte o godzinie 4:43 wystrzałami z pancernika Schleswig-Holstein, była już faktem od kilku godzin.Zgodnie z relacjami świadków do wozu podszedł oficer Wehrmachtu w randze majora i zażądał odkrycia zwłok. Gdy ściągnięto płaszcz Konieczki, z ust oficera padło pytanie „Kto to jest?”. Natychmiast wytłumaczono, że to ten, który sam bronił posterunku w Jeziorkach. Po głębszym wdechu major rzekł: „To jest bohater. Jako żołnierz nie złamał przysięgi”. A gdy odchodził, dostojnie zasalutował zmarłemu żołnierzowi, czym zdumiał przyglądającym się wszystkiemu Polakom. Niemcy pozwolili na pośpieszny i całkiem improwizowany pogrzeb z udziałem czterech Polaków i jednego Niemca w charakterze stróża, bez udziału księdza, którego nie było już w parafii. Obydwu zakopano we wspólnej mogile, w pełnym umundurowaniu, na cmentarzu parafialnym w Śmiłowie..." 


Kapral Piotr Konieczka                                                                               Strażnik Stefan Ławniczak

 

 


(źródło: http://www.ksiadz-jerzy-zaprasza.opw.pl/bohater.htm)